Każda mama chyba odczuwa to samo, że macierzyństwo zmienia, odkrywa nowe i ukazuje, jaka siła w nas drzemie. Dlatego podczas tej sesji, ani mnie, ani Asi nie przestraszyła iście angielska pogoda.
Od początku wiedziałyśmy, że miejscem sesji będzie dzika natura Jury. Od rana byłyśmy na gorącej linii, ponieważ pogoda splotła nam niezłego figla. Za oknem deszcz pięknie malował pejzaże na szybach. Miałyśmy wszystko zaplanowane, umówione, Asia miała jasną wizję tej sesji. Lecz tego jednego nie mogłyśmy zaplanować.
Pomimo wszystko postanowiłyśmy, że sesja się odbędzie, chociażby w kaloszach! Pakując sprzęt dostrzegłam, że mogą okazać się one zbędne. I tak też było! To, co pięknego wydobył deszcz to niesamowita, majowa zieleń Jury.
Asia wraz z Diego przyjechali przygotowani na sesję pod każdym kątem, a co najważniejsze wśród szaleństw, rozmów, czy zabawy w berka dostrzegłam w nich coś niezwykłego – miłość i szczęście z bycia tu i teraz. Wspólne zafascynowanie tym, co dookoła oraz ciepłe uśmiechy i gesty.
Dziecięca radość to najlepszy chyba opis tej sesji, bo była ona także u Asi i Łukasza, który na początku zastrzegał, że nie przepada za zdjęciami. Choć miała to być sesja mamy z synem to udało mi się złapać ich również wspólnie, w komplecie. Rodzinnie. Razem. Tak, jak najlepiej.
Uwielbiam w tej sesji jej ciepło, szaleństwo i radość. Diego ma niesamowite szczęście mając tak wspierającą i silną mamę, która kroczy zawsze za nim.
O autorze.
Mam na imię Natalia.
Moja przygoda z fotografią sięga najmłodszych lat, kiedy to podczas wyjazdów w rodzinne strony mamy, wujkowie uczyli mnie podstaw fotografii analogowej. Pokazali najpiękniejsze momenty, które się nie powtórzą i ma się tylko chwilę tę tu i teraz.
0 komentarzy